Arek Kowalczyk
- Mamy do czynienia z długoterminowym procesem – mówi w rozmowie z portalem „RynekInfrastruktury.pl” Zbigniew Kubacki zapytany o realność zakończenia inwestycji budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. - Na początku przyjęto bardzo optymistyczne założenia. PGE zakładała, że wybuduje pierwszy blok do 2020 r. To był bardzo ambitny program. Teraz mamy do czynienia z jego urealnianiem - dodaje.
Kubacki przypomina, że konsultacje krajowe i międzynarodowe ws. projektu spotkały się ze sporym zainteresowaniem. Polska zwróciła się do dziesięciu krajów europejskich o udział w tych konsultacjach, m.in. do Niemiec, Austrii czy Danii, a przystąpiło do nich siedem państw. - Zjawisko konsultacji trans granicznych spowodowało, że rząd z rocznym opóźnieniem przyjmuje polski program atomowy. Ale to był długotrwały i pracochłonny proces, którego nie można było przyspieszyć – przekonuje. - Program będzie uaktualniony, bo minęły przeszło dwa lata. Do zmienionego rynku energetycznego pisane są nowe analizy. Trwają prace – tłumaczy Kubacki i dodaje, że zakładam, iż dokument przekazany radzie ministrów i resortów do ostatecznej akceptacji w lipcu.
Spodziewamy się też, że na jesieni dostaniemy od PGE pomysł dotyczący modeli finansowania-wsparcia inwestycji. Interesuje nas model biznesowy, który może zostać przyjęty. To bardzo skomplikowana inżynieria finansowa. Zależy od wielu czynników. Wspólnie z PGE stworzymy jakiś katalog rozwiązań – mówi. - Podchodzimy ostrożnie do tematów atomowych u naszych sąsiadów. Jesteśmy zainteresowani tym, co dzieje się w Kaliningradzie, czy w Visaginas, ale koncentrujemy się na polskim projekcie, który jest realizowany – dodaje.
Aleksander Grad, prezes PGE Energia Jądrowa powiedział podczas debaty w Polskiej Agencji Prasowej o perspektywach energii z atomu w Polsce, że harmonogram, który zakłada uruchomienie w 2024 r. pierwszego polskiego bloku jądrowego jest realny, ale napięty.